A może...
- michalleciej
- Jun 24, 2019
- 3 min read
Updated: Jan 4, 2022

A może wartości i zasady, którym wierzę i którymi żyję, są źródłem frustracji i rozczarowań?
Może czas na radykalną uczciwość wobec siebie?
Mam w głowie niejedną zasadę, którą to dostałem w spadku po żyjących nierzadko w grubej nieświadomości, tudzież w absolutniej ciemnocie, przodkach, żyję zgodnie z tą zasadą, i mimo że przestrzeganie jej ogromnie mnie boli, to uważam tę zasadę za „świętą”, nienaruszalną i nie przyjdzie mi do głowy, że to nie ze mną jest coś nie tak, tylko z ową zasadą... Jakiś koszmar.
Jest taka zasada, która stoi u fundamentu ludzkiego egotyzmu. Według tej zasady, każdy człowiek ma prawo do decydowania o swoim ciele.
Z jednej strony zgoda. Zasada ta chroni mnie przed niechcianą ingerencją innych ludzi w moje ciało. Jestem zatem bezpieczny i nie obawiam się, że ktoś na ulicy dla zabawy rozjedzie mnie samochodem, utnie rękę, czy wykorzysta seksualnie.
Ale jak wszystko w chorobliwie dualnym świecie człowieka, zasada ma też drugą stronę. I to bardzo ciemną i szkodliwą. Otóż rozpatrujemy swe ciało jako dar, który ma służyć przede wszytkim nam samym. Otrzymujemy od Życia unikalny dar, za pomocą którego możemy okazać wdzięczność darczyńcy – Życiu właśnie – a żyjemy według okropnej w skutkach zasady, że ten unikalny dar ma służyć a priori nam samym. Daje nam to prawo do bezkarnych praktyk:
otyłości
samookaleczania chirurgicznego
alkoholizmu
pracoholizmu
kanapoholizmu piwno-netfliksowego
grilloholizmu chlewnego
... jednocześnie stosujemy odwrotność tej zasady w stosunku do wszystkich innych istot zamieszkujących wspólnie z nami naszą cudowną planetę – ich ciała, ich dary nie należą do nich, należą do nas!
Uzurpując sobie prawo do wynaturzonego samozadowolenia, generujemy chorobę – egoizm. Egoizm z definicji jest izolacją. Egoizm jest chorobą psychiczną człowieka – izolujemy się do wszystkiego, od siebie samych, od innych, od natury, i jak każdy egosita, popadamy w coraz większą, wyniszczającą samotność.
I jak to zwykle bywa, najtrudniej rozmawia się o wyłączności na swe ciało w kontekście relacji, a naj-najtrudniuej w kontekście intymności, erotyki i seksualności. Głęboka wiara, że JA jestem beneficjentem swego ciała, JA jestem dystrybutorem swej seksualności, JA jestem żniwiarzem erotycznej przyjemności – i to JA, JA, JA i tylko JA decyduję czy i komu ofiarować MOJE i tylko MOJE dary cielesności i seksualności, doprowadziły do krytycznego momentu, w którym żyjemy...
...Ukrywana pod makijażem i pod postami na fejsie samotność. Chłód w związkach, z wyjątkiem familijnych fotek. Wyniszczający żal do siebie za swą niemoc. Wyniszczający żal i skrywana nienawiść do innych za brak interakcji. Brak ożywiających znajomości – spotykamy się by, wymieniać niekończące się narzekania. Wyścigi, kto ma lepszy ogród, samochód, wakacje. I na koniec ... dalekie od ideału pożycie intymne, erotyczne, seksualne... bardzo dalekie...
Zasada „człowiek ma prawo do decydowania o swoim ciele” nie pochodzi od Natury. Pochodzi od człowieka. I mimo że ogromnie szkodzi i człowiekowi i Naturze, nic z nim nie robimy. Bo orężem nr 1 egoizmu jest lęk, a że sprawa dotyczy ciała jako fundamentu egotycznej tożsamości, potęga lęków jest paraliżująca.
Jako mężczyzna, możesz uzdrowić siłą i tuleniem swych ramion każde kobiece serce. Czy żyjesz w przekonaniu, że masz prawo do selektywnej penetracji kobiecych dusz, serc i ciał?
Jako kobieta, jesteś największą koncentracją uzdrawiającej energii i mądrości. Czy żyjesz w przekonaniu, że masz prawo własności do darów swego ciała i swej kobiecości?
Choroba niekwestionowania pokoleniowych zasad przeszła na nas, a my przekażemy ją dalej naszym dzieciom, ze względu na brak odwagi do rewizji niezdrowych zasad.
A może ... najwyższy czas zrewidować poniektóre zasady?
Wystarczy już egoizmu.
Może czas zacząć żyć dla dobra wszystkich istot żywych?
Comments