top of page

Jeszcze nie wszystko stracone.

  • michalleciej
  • Jun 19, 2018
  • 5 min read

Updated: Jan 4, 2022


Rodzice Kuby właśnie opuścili gabinet psychologa dziecięcego. Są załamani. Diagnoza: ADHD. Ich syn przejawia wyraźne objawy zespołu deficytu uwagi i nadpobudliwości psychoruchowej (Attention Deficit Hyperactivity Disorder). Kuba nie potrafi się skupić, wybucha podczas każdej rozmowy, buja w obłokach, bywa niezwykle agresywny. Rodzice są zdruzgotani, ale przynajmniej znaleźli źródło problemów syna.

Rodzice Zuzy wezwani zostali po raz kolejny do psychologo szkolnego. Córka przejawia aspołeczną postawę. Jakiekolwiek próby przywołania do porządku podczas lekcji kończą się niemalże krwawymi awanturami. Postawiona diagnoza: ODD. Zespół zaburzeń prowokacyjno – buntowniczych (Oppositional Defiant Disorder). Uff... w końcu wiedzą, co jest z Zuzą nie tak.

Bartek to istne wcielenie szatana. W szkole, w domu, na podwórku. Zupełnie bezradni rodzice dostrzegają światełko w tunelu po wizycie u znanego specjalisty od dziecięcych zaburzeń. Diagnoza: DAMP. Deficyt uwagi, kontroli motorycznej i percepcji (Deficits in Attention, Motor Control and Perception). Rodzice, najwyższy czas zabrać się metodycznie za psychiczne zaburzenia syna!

Czy znacie jeszcze inne odmiany lub klasyfikacje zaburzeń zachowania u dzieci i młodzieży? Skąd taki wysyp tych i podobnych przypadków? Jak to możliwe, że rodzi się ostatnio taka liczba psychicznie niestabilnych istot? Lub co takiego się zadziewa, że z uśmiechniętego trzy- lub pięciolatka, wykluwa się niezdolna do usiedzenia kilku minut w spokoju bestyjka?

Zanim podejmiemy się wyzwania uleczenia naszych dzieci z ADHD, ODD, DAMP i tym podobnych zespołów i deficytów, spróbujmy odmalować dzisiejsze tło rodzinno-społeczno-kulturowe – środowisko, w którym rosną nasze dzieci.

Życie w XXI-wiecznej Polsce nie jest łatwe. My, rodzice w średnim wieku, urodzilliśmy się w socjalistycznej lub post-socjalistycznej erze, pamiętamy kolejki do sklepów i kartki na mięso i cukier. Nasi rodzice mieli jeszcze gorzej, bo w ich świadomości nadal świeże i bolesne były wspomnienia wojennego koszmaru. Ich imperatywem było przetrwanie, przeniesione na swoje dzieci, na nas, w postaci dwóch dominujących przykazań: edukuj się i naucz zarabiać pięniądze, co idealnie spasowało się z nadciągającą zachodnio-europejską falą kultu dobrobytu i kultury konsupcjonizmu, dając nam niepowtarzalną okazję do pokończenia studiów i załapanie się na smakowite korporacyjne posadki lub pootwieranie własnych biznesów. Poszlismy więc w tany z mamoną i marzeniami i rach-ciach, jak grzyby po deszczu, zabraliśmy się za kupno mieszkań i domów, ogrodów, samochodów i działek pod lasem, i mając w pamięci rodzicielskie nauki, nie ustawaliśmy i nieustajemy w ślepym pędzie gromadzenia kolejnych tysięcy w banknotach, obligacjach, akcjach, SUV`ach, ITAKA`ch, metrach kwadratowych salonów, garaży i ogrodów, Tommy Hilfiger`ach, Dolce Gabbana`ch, Ray Ban`ach, Swarovsky`ch, Single Melt`ach, przekątnych telewizorów, iPhone`ach, Nikon`ach i GoPro... Jednej rzeczy rodzice nam nie przekazali – bo nie byli jej za bardzo świadomi zagonieni odbijaniem się od ubóstwa – że same pieniądze szczęścia nie dają. I nie mieli zielonego pojęcia, że „szklane domy” w wielu przypadkach staną się „puszką Pandory” dla ich własnych dzieci i wylęgarnią ADHD, ODD i DAMP dla dzieci swoich dzieci.

Pogoń za dobrobytem na dalszy plan zepchnęła prawdziwe życiowe wartości – i tu dochodzimy powoli do sedna – bo nasza cała atencja i zorientowanie skupione były na edukacji pro-ekonomicznej i daliśmy się sprankować jak niedorozwoje, przespaliśmy najważniejszą edukację – naukę życia z drugim człowiekiem – czego bezpośrednim skutkiem są nasze mniej lub bardziej schorowane małżeństwa i związki, a skutkiem pośrednim – bardzo niesprzyjające warunki do zdrowego rozwoju naszych dzieci. Tak niezdrowy fundament wychowawczy, zalany wlewającą się każdą dziurą zupą hiper-konsumpcjonizmu, zabójczej pop-kultury i virtual reality... nie pozostawia złudzeń... i nie wróży nic dobrego.

Ale jeszcze nie wszystko stracone!

Zauważmy najpierw, że farmakologicznie-sprzyjająca diagnoza konkretnych zaburzeń i zespołów podstępnie odwraca uwagę od problemów rodziców i przenosi odpowiedzialność za problemy dzieci na dzieci. Daje to ogromną okazję do rozwoju kampanii przynoszących milionowe zyski w branżach farmakologicznej i doradztwa wychowawczego, zdejmując jeszcze bardziej odpowiedzialność z barków rodziców. Ale nie tędy droga. Nie oszukujmy się już więcej. Nie wyleczymy skutków bez poznania źródła.

Dziecko, jak gąbka, chłonie energię z otoczenia. Dziecko chłonie wiedzę, naukę, przykłady zachowań oraz rzecz najważniejszą: emocje i uczucia. To emocje i uczucia są najistotniejszym rzeźbiarzem psychiki dziecka, jak i każdej istoty żywej. Kluczowe zatem jest nie to czego uczymy nasze dzieci, tylko jakimi uczuciami dziecko jest obdarowywane oraz jakie emocje dominują w jego otoczeniu.

I tu, już najkrótszą drogą, zmierzamy do źródła prawie wszystkich dziecięcych problemów, którym jest: psychiczna i emocjonalna niedojrzałość rodziców, indywidualnie taty i mamy oraz wspólnie relacji między rodzicami. Pamiętaj, to nic osobistego, to dewiacja kulturowa.

To nic osobistego. Uważni obserwatorzy stosunków międzyludzkich określają stan naszego gatunku jako endemiczna niedojrzałość, wskazując, że dorosły mężczyzna przejawia dojrzałość najwyżej 10-latka, a dorosła kobieta – dojrzałość nastolatki. Nie dziwi zatem fakt, że wspóczesny ojciec nie widzi problemów syna czy córki, bo nie zauważa siebie, ukrywającego się pod skorupami posiadania, prestiżu, tożsamości. Boi się świata, otacza się szczelnym murem z czegokolwiek, skrywając swój brak odwagi, separując się też od swoich dzieci. Nie dziwi także postawa matki, której niezaopiekowane serce zdążyło wypełnić się niską samooceną i poczuciem osamotnienia w zdominowanym przez niedojrzałych mężczyzn świecie, a tym samym potrafi obdarować swe dzieci tylko tym, co sama nosi sercu: lękami i wypływającą z nich przesadną opiekuńczością. Jeszcze raz: nie ma tu nic osobistego. To kondycja naszego gatunku. Nie mamy wpływu na to co zastaliśmy, co otrzymaliśmy w spadku od swoich rodziców i kultury. Tylko dziś, tu i teraz, mamy szansę cokolwiek zmienić i to jest właśnie moment narodzin prawdziwej odpowiedzialności i dojrzałości – kiedy akceptujemy, że przeszłość była jaka była, a wpływ mamy tylko na to, co zrobimy dziś. Nie obwiniajmy się o to, że żyliśmy w niedojrzałości, która częściej ma znamię lęku niż odwagi, ale weźmy na siebie odpowiedzialność za to, co z tym teraz zrobimy.

Naszym najważniejszym zadaniem jako rodziców jest obdarowywanie opieką i miłością swoje dzieci. Tylko w ten sposób odbudujemy/wzmocnimy most porozumienia między nami a dzieckiem. Tylko w ten sposób dotrzemy do źródeł niepokojów, strachów i prawdziwych uczuć swojego dziecka – i tylko w ten sposób odkryjemy prawdziwe źródła jego niedających się wytłumaczyć zachowań.

Zadaniem rodzica jest kochać swoje dzieci. A nie będzie to w pełni możliwe, jeżeli na drodze tej miłości staną nasze lęki, obawy, zwyczajowe metody, zasady oraz kłębiące się w naszej głowie osądy – o naszym dziecku oraz o nas samych.

Jak bumerang wraca prastare porzekadło – poznaj siebie. Poznaj siebie, to znaczy zdobądź się na odwagę, by przyznać się przed samym sobą, jakie uczucia w Tobie siedzą, co łączy Cię z Twoim partnerem – zazwyczaj drugim rodzicem (niezależnie, czy nadal z nim jesteś czy nie), co już dawno woła o zmianę, a czego nadal się boimy.

Nasz umysł mistrzowsko potrafi oszukiwać nas samych i zamydlać oczy. Potrafi być także przekonujący dla partnera, który sam ledwie zna i zauważa siebie. Jednak nasz umysł nie jest na tyle potężny, by oszukać Życie. I prędzej czy później Życie zapyta Cię, dlaczego tak długo skrywasz swoje cierpienie? A pytanie to może przyjść z najmniej spodziewanego kierunku i w zupełnie niespodziewanej formie... na przykład:

Gdzie znajduje się prawdziwe źródło Twojego bólu, którego nie potrafisz zauważyć lub wypowiedzieć, a który przemawia teraz do Ciebie w postaci bezradności i zagubienia Twojego dziecka?

Dla dobra Twojego dziecka, dla swojego dobra, dla dobra Twojego partnera – nabierz powietrza w płuca i odważnie zajrzyj w siebie. Dojrzałość to koniec z nieszczerością. Odpuść sobie kabarety i przedstawienia, które coraz żałośniej odgrywasz przed sobą i na oczach pozornie zainteresowanych Tobą innych aktorów. Właśnie po to są te wszystkie ADHD, ODD i DAMPy – by Cię przebudzić z dotychczasowej farsy.

Poznaj siebie – dla dobra swojego, swoich dzieci i swoich najbliższych.

Zacznij od dziś. Z odwagą i uważnością.


Opmerkingen


mykonos.jpg
Co u Ciebie?

Naszła Cię jakaś refleksja?

Ludzie są ciekawi. Ciekawsi niż miejsca. I znacznie ciekawsi niż zasady, którymi się kierują.

  • Grey Facebook Icon
  • Grey Instagram Icon
  • Grey Twitter Icon

© 2016 GRU 

Słuchanie zbliża. Rozmowa prowokuje pytania. Zadawanie pytań rozwija. Masz pytanie?

bottom of page