Dajesz radę, synu?
- michalleciej
- Mar 19, 2018
- 6 min read
Updated: Jan 4, 2022

Kochany Synu,
w podstawówce i szkole średniej moim największym wyzwaniem było odezwanie się do koleżanki - nie raz Ci opowiadałem. Na studiach było podobnie – nieśmiałość katowała, spędzała sen z powiek, ale pojawiały się też inne wyzwania: egzaminy, obrona i poszukiwanie pracy. Później najsilniejsze emocje wzbudzał kształtujący się związek z Twoją mamą, potem narodziny Twojej siostry i Twoje... I o ile okres Waszego wczesnego dzieciństwa był wyzwaniem w miarę do ogarnięcie – choć pamiętam ataki wściekłości, wynikające z bezradności na płacz Twojej siostry – o tyle teraz, kiedy masz 11 lat, właśnie Ty stałeś się dla mnie prawdziwym wyzwaniem, moim sprawdzianem emocjonalnej dojrzałości, świadomości, moim nauczycielem.
Jak to możliwe? Sam właśnie tego nie wiem. Ale wiem coś innego, bo doświadczam tego codziennie, że w niczyjej obecności nie wpadam we wściekłość, w gniew, a nawet furię, jak właśnie w Twojej. Za co Cię przepraszam, ale jednocześnie zapewniam, że pełen najlepszych intencji, szukam uparcie wyjaśnień i recepty, aby swoich wybuchów furii serwować Ci jak najmniej lub serwować je z korzyścią dla Ciebie, dla siebie, dla naszej relacji.
Wiem jedno, że źródeł gniewu należy szukać w sobie.
Skąd we mnie przypadki braku opanowania? To proste, potrafisz wkurzyć mnie po mistrzowsku i to w ułamku sekundy. Wystarczy, że masz „dobry dzień”, a ja pozwolę sobie na nieuważność, na nieobecność – czyli zajmowanie swych myśli próżnymi gdybaniami poza „tu i teraz” – i Twoją energię i chęc zabawy odbiorę jako choćby delikatnie inwazyjną... Nauka przy Tobie, to mistrzowskie wyzwanie.
* * * * * * * * * * * * * * *
- Cześć tatuś, gramy w ping ponga? – syn tuli się – kocham Cię, tato...
Przytulam go, ale myślami jestem w trakcie redagowania bardzo ważnego artykułu o relacjach syn-ojciec...
- Synu, też Cię kocham, ale teraz jestem zajęty... Później...
Redaguję. Syn ma wyraźną ochotę na ping ponga...
- Synku, powtarzam Ci, że za chwilę, zaraz kończę...
Oczywiście długo nie kończę. A syn odbija w końcu piłeczkę o monitor...
- Olo, słuchaj... nie popędzaj – tym razem już patrzę na niego lodowatym wzrokiem, który – sam to czuję – ma siłę zabójczego laserowego miotacza hostii...
- Młody! Ty wiesz jak to się zaraz skończy...!!!
- No to gramy czy nie???
- Gramy?? Sramy!!! – wybucham w końcu i żeby dodatkowo pokazać, jak bardzo syn "przesadził", łapię piłeczkę i ostentacyjnie zgniatam butem...
- Nienawidzę Cię!!!!!!!!!! – słyszę już ze schodów... i dobiero zaczynam się budzić... Znów dałem się złapać.
A przecież miał tylko wielkę ochotę spędzić ze mną czas, a ja tego nie wyczułem, pochłonięty trywialną czynnością. W tu i teraz był syn wraz ze swoją potrzebą. Ja byłem w swojej głowie, nieobecny tu, obecny w myślach.
Potężny emocjonalny mechanizm łączący ojca i syna paraliżuje mnie i fascynuje. Kiedy syn jest w dobrym nastroju, podziwiam go za wszystko, za entuzjazm, zaangażowanie, kreatywność, humor, wszechobecność, spontaniczność i chłonę całym sobą jego fantastyczną energię. Ale są też inne „stany” syna, które mnie przerastają: hiperaktywność, demotywacja, sprzeciw i opór.
Hiperaktywność, demotywacja i sprzeciw, mimo że są różnymi zjawiskami, to w ujęciu relacji ojciec-syn wyglądają podobnie. Ojciec upomina, czy nakłania syna, aby wyluzował lub wziął się w garść – i o ile starcza ojcu spokoju i ma odpowiednie argumenty, jest w stanie syna przekonać, uciszyć, czy zmotywować. Jednak bardzo często się zdarza, że w procesie uciszania, czy motywowania, zasoby spokoju ojca niebezpiecznie się kurczą – w miejsce spokoju powolutku zaczyna sączyć się trująca irytacja – a uciszanie i motywowanie zaczyna zamieniać się w wypowiedzi o zabarwieniu pstryczka w nos, przekomarzania, nie-do-końca czystych negocjacji, aż pojawia się moment krytyczny, kiedy irytacja całkowicie wypiera spokój, a ojciec w swej bezradności zaczyna interpretować zachowanie jako bezczelny opór skierowany z premedytacją przeciw OJCU. Od tego momentu ojciec traci całkowicie kontrolę. Zaczyna stosować przemoc psychiczną – używa gróźb, wyśmiewa, szydzi, lekceważy, a na końcu – w momecie swej kompletnej porażki – poniża i stosuje przemoc fizyczną...
Kto tu jest winny? Oczywiście nie syn. Wydaje się, że winny jest system społeczny, zwany rodziną, oraz do pewnego stopnia ojciec - czyli dorosły, do którego nie dociera, jaką krzywdę wyczynia synowi, jak niszczy w nim samoocenę, pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa – bo przecież syn niesprawiedliwie karany jest przez swego jedynego ukochanego ojca... w imię czego? W imię przecenianych, nieaktualnych wartości społecznych, czy edukacyjnych.
Komu potrzebny jest kolejny przeintelektualizowany, ułożony obywatel o szczątkowej pewności siebie???
Jak przejawia się takie zachowanie w dalszym życiu dziecka?
Poczucie bycia niekochanym zauważyć można jako: problemy z nauką, narastająca krnąbrność, podatność na wpływ kolegów, podatność na uzależnienia, narastające kłótnie w rodzinie, nadpobudliwość, tak zwane ADHD, problemy w nawiązywaniu relacji z kolegami, a w przyszłości nieumiejętność budowania relacji, napady lęków... znakomity podkład pod osobowość aspołeczną, depresyjną, neurotyczną, psychopatyczną, czy tendencje homoseksualne.
A przecież dziecko, syn, nic nie robi z wyrachowaniem!!! Jego postawa obronna jest jedyną możliwą odpowiedzią emocjonalną na daną sytuację, a naszym obowiązkiem jest jego emocje zauważać i nie odbierać ich personalnie! Niezależnie, czy jest to sprzeciw, demotywacja, hiperaktywność, czy cokolwiek innego. On ma wystarczająco dużo swoich własnych wyzwań w szkole, na podwórku, w swojej małej głowie...
Demotywacja.
Np. odrabianie trudnego (albo każdego) zadania domowego – sytuacja, w której dziecko czuje się źle, niepewnie, gdyż nie chce zawieść i boi się bycia ocenionym, boi się obciachu, boi się porażki, boi się krytyki ojca (!), nauczyciela, kolegów, księdza... Motywację całkowicie przegonił po prostu strach...
Sprzeciw.
Np. syn ma sprzątnąć pokój – wizja oderwania od komputera, smartfona, filmu czy innej zabawy, która własnie pochłania go bez reszty, wizja spędzenia nieskończenie długiego czasu w „mozolnej męczarni bezsensownego sprzątania” wywoła otwarty i ostry sprzeciw, który ojciec może odbierać jako bezczelny, nieuprawniony i oczywiście karalny. Hmm... wyobraź sobie, że jesteś właśnie w kulminacyjnym momencie kosmiczej nocy z Marylin Monroe i już.. już ... kiedy to z pokoju obok woła Cię mamusia i domaga się byś zamiótł schody... i to natychmiast!!!!
Hiperaktywność.
Np. gdy bawi się na całego... wykorzystywanie swej czystej energii do próby poznawania świata, do poszerzania granic swej strefy życia, do eksperymentalnego próbowanie nowości, do rozwijania swych umiejętności, poznawania reakcji i emocji swoich i innych – tak niezbędne, by w przyszłości stać się człowiekiem otwartym na nowe miejsca, poznawanie ludzi, stawianie czoła trudnym wyzwaniom, tworzeniu bliskich związków z kobietami i przyjaciółmi – jest oczywiście bezcenne. Jeżeli jednak hiperaktywne zachowanie zakłóca „ojcowski spokój przed telewizorem” albo zostanie odebrane przez ojcowską dumę osobiście, jako inwazję na autorytet ojca albo, co gorsza, jego honor... wtedy gniew ojca staje się w pełni „uprawniony”...
Skąd w ojcu takie kompulsywne i intensywne reakcje? Czy może to być...
Lęk przed utratą autorytetu... przecież jestem jego ojcem...
Lęk przed przyszłością... bo co z niego wyrośnie... (edukacja-owca, zawód-trybik)
Lęk przed utratą wizerunku... bo co powiedzą znajomi...
Lęk przed utrata kontroli... zapewne bierze się z Twojego własnego dzieciństwa...
Niespełnione aspiracje własne...
Bezradność wynikająca z braku samoświadomości...
Brak oparcia w partnerze...
Dysfunkcyjna relacja z matką syna...
Dysfunkcyjna relacja ze swoimi rodzicami...
Brak samospełnienia...
Brak źródeł ładowania się pozytywną energią...
Ten... no... jak on Cię nazywa ... ten.... no ... seks?? Znaczy braki seksu.
Stres...
Brak wyciszania i poszukiwania spokoju...
Praktykuj.
Zbawiennym antidotum na gniew są spokój i uważność. Szukaj wyciszenia, praktykuj uważność. Zwłaszcza bezpośrednio przed konfrontacją. Weź co najmniej głęboki oddech.
Nie ma możliwości uniknięcia wybuchów złości w procesie wychowywania dzieci, ale jeżeli wpadniesz w gniew, to Twój gniew ma być „gniewem Bożym” – intensywny lecz krótki.
Kiedy zabraknie Ci uważności i gniew Cię dopadnie – masz tylko jedno wyjście, musisz przez niego przejść. Ważne abyś uchwycił moment ustania gniewu, przebudzenia z niepoczytalności – tam czeka nagroda w postaci refleksji „jak doszło do tego zdarzenia?”.
Nie odbieraj konfliktów personalnie. Nie obrażajaj się, please...
Projekt „ojciec” jest jednym z najtrudniejszych wyzwań w Twoim życiu. Podstawowe założenia wychowania dziecka o spójnej i silnej indywidualności, jednocześnie poprawnego kulturowo są sprzeczne, więc nie obwiniaj się, że Ci nie wychodzi. Ostatecznie, najważniejszym zadaniem ojca jest nie dostarczać synowi częstych momentów, w których poczuje się niekochany, odrzucony, nieakceptowany. Suma takich momentów, okresów z dzieciństwa, kumuluje się w dziecku, a ogromny wysiłek tłumienia przykrych emocji może skutkować nieumiejętnością poukładania sobie życia w dorosłości i zwiększa prawdopodobieństwo chorób somatycznych.
Relacja ojciec-syn służy tu jako przykład z mojego podwórka. Ale podobne mechanizmy mogą sterować relacjami matka-córka, matka-syn, ojciec-córka, partner-partner ... oraz każdymi bliskimi relacjami w naszym życiu.
Nie bierz do siebie nic osobiście, nie doszukuj się winnych, nie żądaj odpowiedzi kto ma rację, nie łajaj się. Zadbaj o siebie. Zadbaj o swoją partnerkę.
I praktykuj uważność i wyciszanie.
Oraz podziękuj swemu... największemu... nauczycielowi.
* * * * * * * * * * * * * * *
Dajesz radę, synu? Przed nami fascynująca przygoda, tak się cieszę, że będziemy podróżować wspólnie, na dobre i na złe. Ufam, że przy takim nauczycielu jak Ty, za bardzo tego nie spierdolę, wręcz przeciwnie, już teraz czuję jak wspólnie wzrastamy ku pięknemu życiu.
Dziękuję Ci.
Tata.
Comments