top of page

Anatomia gniewu - fala pierwsza.

  • michalleciej
  • Feb 28, 2017
  • 3 min read

Updated: Jan 4, 2022


Erazm z Rotterdamu pisał:

[...] o ileż bogaciej uposasył nas Jowisz w czucia niż w rozum, nie chcąc, by życie ludzkie było całkiem smutne i posępne? Rozumowi do uczuć, to jak łutowi do funta. A prócz tego zapędził Jowisz rozum do ciasnego kącika w głowie, a całą resztę ciała pozostawił namiętnościom. Następnie zaś przeciw jednemu temu rozumowi wypuścił jakby dwu najgwałtowniejszych tyranów – gniew, który obwarował się w grodzisku osierdzia, a więc i w samym źródle życia, jakim jest serce, i pożądliwość, co się szeroko panoszy aż do głębi łona...

Słów kilka o ... gniewie.

Jest 8.00 rano. Odrabiamy lekcje z synem. Robimy zadania z matematyki. Idzie nam świetnie. Opędzamy temat w 20 minut, podjadając przy tym wczorajszą pizzę, którą nazwaliśmy „paliwem obliczeniowym”. Jedno zadanie – jeden chaps paliwa. O 8.40 okazuje się, że jest jeszcze praca domowa z angielskiego. Lekcje w szkole zaczynają sie o 9.00, a jeszcze do spakowania tornister, mycie zębów i dojazd. Czuję lekką irytację, ale spokojnie zabieramy się do zadań. O 8.55 już właściwie dyktuję gotowe zdania podniesionym głosem i choć nie krzyczę, mój syn częstuje mnie przez łzy skargą: „Bo Ty zawsze musisz się na mnie wściekać!!!”

Analizuję to zdarzenie i wyrzucam sobie, że jestem złym ojcem. Uważam, że takie zachowanie nie powinno mieć miejsca. Jednak przestałem nazywać się złym ojcem po przeczytaniu opisu anatomii wściekłości w książce Daniela Golemana. Zacząłem za to uważniej przyglądać się swoim emocjom.

Nie chodzi o to, by nie wpadać w gniew. To ludzka rzecz.

Chodzi o to, by uczyć się, kiedy gniew nadchodzi.

W teorii zagadnienie wygląda prosto. Racjonalne myślenie zawsze przegrywa z emocjami. Nasze spokojne podejście do wychowania dzieci traci jakiekolwiek znaczenie, gdy wpadamy w gniew. Zdarzyło się komuś? Gniew należy do najsilniejszych emocji i gdy nas ogarnie, jedynym rozwiązaniem jest wycofanie się (w głowie lub na taras) i uspokojenie. Nie uda się zwyczajnie ochłonąć na własne życzenie.

Kluczową okazuje się umiejętność zauważenia w sobie nadciągającej irytacji, która w większości przypadków poprzedza wściekłość. Irytacja jest pierwszym stadium gniewu – w umiejętności jej zauważenia leży sposób na zmniejszenie naszych codziennych przykrych wybuchów gniewu.

Nie wybuchniesz gniewem na byle kierowcę w drodze do pracy, jeżeli jesteś wyluzowany.

Nie pokłócisz się z żoną, jeżeli w momencie zauważenia irytacji odłożysz temat na później.

I nie nakrzyczysz na dziecko, że nie umie angielskiego, jeżeli w porę zdasz sobie sprawę, że jesteś poirytowany, bo macie mało czasu!

Wiadomo, spokój to antidotum na wszystko. Ale spokój nie trwa wiecznie. Prędzej czy później pojawi się bodziec stresowy, zwany pierwszą falą gniewu, wpadamy w stan rozdrażnienia, irytacji. A gdy w stanie rozdrażnienia nadejdzie kolejny bodziec stresowy, zwany drugą falą gniewu, to już jesteśmy właściwie bezbronni – wpadamy we wściekłość, którą nie da się zarządzać. Zdajemy się na łaskę i niełaskę emocjonalnego porwania i możemy dokonać wielu głupich, przykrych, nieracjonalnych czynów. Możemy wypowiedzieć wiele krzywdzących i niesprawiedliwych słów. I możemy doprowadzić do absurdalnych zachowań - spowodować kolizję na drodze, pobić innego kierowcę, wyrzucić komórkę lub komputer przez zamknięte okno, czy spalić rękopis, pisanych od 10 lat wspomnień...

Dostrzegacie ten moment, który jest furtką do uniknięcia wpadnięcia w szał? Jest nim umiejętność zauważenia w sobie stanu rozdrażnienia - pierwszej fali gniewu. To od uważnego przyglądania się swoim emocjom zależą dalsze losy porwania emocjonalnego, pieprzonego gniewu.

A więc jest nadzieja!!! Rozwiązaniem jest uważność. Czym jest uważność? Najkrócej, to umiejętność wyrzucenia z głowy śmieci – myśli i emocji, które przesłaniają nam czyste odbieranie tego, co się wokół nas dzieje. Nie dziwi fakt, że uważność jest w centrum uwagi metod medytacyjnych, bo to brama do spokoju.

Temat jest poważny. Zadanie domowe, od dziś do końca życia – wyczuwać w sobie rozdrażnienie, a w przypadku jego wystąpnienia – usunąć się ze sceny.

No a co, jeżeli nie da się usunąć ze sceny? Przecież w trakcie jazdy sachochodem w zatłoczonym mieście nie wysiądę gdzie bądź i nie pójdę na spacer.

Nie, nie wysiądziesz. Wpadniesz w gniew. Jednak nie obwiniaj się za rzucanie mięsem na innych kierowców w długim porannym korku – Twój poziom irytacji dawno zalany został niejedną „drugą falą gniewu” – nie wygrasz z emocjami. Klnij ile wlezie. Ale po powrocie do domu pomyśl, czy nie da rady nastepnego dnia wyjechać kwadrans wcześniej...

Jak praktykować unikanie rozdrażnienia?

Staraj się znaleźć w ciągu dnia moment, który możesz poświęcić na uspokojenie się. Świeże powietrze. Pozytywne myśli. Tu i teraz. Potem możesz pójść "do ludzi". Zacznij od tych, z którymi nie łączą Cię zbyt bliskie relacji. Sąsiad, koledzy z pracy. Pod żadnym pozorem nie zaczynaj od najbliższych! Do tego potrzeba lat przygotowań! :)

Procedura nie jest skomplikowana:

Wyczuwam rozdrażnienie.

Mówię do siebie „uwaga, jestem rozdrażniony”.

Przepraszam towarzystwo.

Milknę lub wychodzę.

Bądź uważny.

Powodzenia.


Comments


mykonos.jpg
Co u Ciebie?

Naszła Cię jakaś refleksja?

Ludzie są ciekawi. Ciekawsi niż miejsca. I znacznie ciekawsi niż zasady, którymi się kierują.

  • Grey Facebook Icon
  • Grey Instagram Icon
  • Grey Twitter Icon

© 2016 GRU 

Słuchanie zbliża. Rozmowa prowokuje pytania. Zadawanie pytań rozwija. Masz pytanie?

bottom of page